niedziela, 8 grudnia 2013

chleb na zakwasie

udało mi się wreszcie upiec własny chleb na własnym zakwasie i jest to mój osobisty sukces.
od jakiegoś czasu pytam w piekarniach/ sklepach sprzedających pieczywo o chleb bez drożdży i ... okazuję się że jest z tym problem. tymczasem ja mam głęboką potrzebę jedzenia zdrowego chleba... prostego chleba na zakwasie bez dodatkowych świństw... i tak zaczęła się moja przygoda z pieczeniem.
przepis na zakwas i na chleb dostałam od OSOBY, która piecze i wychodzi jej to znakomicie.
zrobiłam wszystko wg wskazówek..... i nie wyszło.
zrobiłam zatem drugi raz... i znów nie wyszło*... kolejny.... nie wyszło.... omówiłam wszystko z OSOBĄ i okazało się, że wszystko robię dobrze więc... dlaczego nie wychodzi? byłam wściekła a moja chęć jedzenia własnego zdrowego chleba była coraz większa, z każdą porażką coraz bardziej intensywna...
trzeci raz miał być ostatnią próbą ... ale nie byłam w stanie tak łatwo się poddać.
wiedziałam jedno- że przepis, który powinien działać nie działa, trzeba więc znaleźć inny... i od tej pory zaczęłam używać rozumu.
przeanalizowałam zakwas- był taki jaki powinien być: gładki, z bąbelkami a więc pracujący, lekko pachnący kwasem... więc przeanalizowałam proces i stwierdziłam, że mój chleb nie wychodzi bo nie zdąża urosnąć- od chwili ostatecznego połączenia wszystkich składników z zakwasem... postanowiłam dać mu więcej czasu zanim umieszczę blaszkę w piekarniku... dałam mu kilka godzin, ciasto zaczęło pracować, upiekłam i zjadłam pyszne kanapki na śniadanie z własnym chlebem.  i wszystkich do tego zachęcam!



























* nie wyszło- oznacza, że chleb nie wyrósł w trakcie pieczenia, miał piękną spieczoną skórkę a w środku jakby surowa zbita masa bez ani jednego bąbelka.



najważniejsza wskazówka przy pieczeniu chleba jest taka, że do tematu trzeba podejść z uczuciem, a nie książkowo. na każdym etapie trzeba przyglądać się, analizować, myśleć o tym o co tak naprawdę w tym procesie chodzi i starać się zapewnić mu odpowiednie warunki :)



zacząć należy od zakwasu, który można robić z różnych rodzajów mąki, ja użyłam żytniej razowej.
1 dzień- pół szklanki mąki żytniej razowej należy połączyć z pół szklanki wody ciepłej- nie gorącej- raczej letniej ---> wszystko należy umieścić w naczyniu szklanym/ lub plastikowym/ wymieszać drewniana łyżką...


























... i odstawić przykryte gazą/ lub ściereczką/ na kuchenny blat na 24 godziny.






































2 dzień - po 24 godzinach należy dodać pół szklanki mąki żytniej razowej i pół szklanki wody letniej, wymieszać i znów odstawić.

3 dzień - po kolejnych 24 godzinach należy dodać szklankę mąki i szklankę wody letniej, wymieszać , odstawić na kolejne 24 godziny.

po tym czasie -4 dnia- zakwas jest gotowy do pieczenia a więc łączymy go z mąką. ja piekę jednorazowo jedną blaszkę chleba a więc używam pół kilograma mąki. moje składniki:
- pół kg mąki pszennej
- 2 płaskie łyżeczki soli
- ok 200 ml zakwasu/ czyli niecała szklanka
- ok 450 ml letniej wody/ dwie szklanki
I to są składniki podstawowe, ponadto można dodać ziarna wg własnego uznania, ja dodałam:
- 2 łyżki ziaren siemienia lnianego
- 2 łyżki płatków owsianych
połączyłam wszystkie składniki i odstawiłam ciasto w misce pod przykryciem na ok. 3 godziny.
po tym czasie powinny być widoczne bąbelki powietrza na powierzchni ciasta. po tych 3 godzinach przelałam ciasto do blaszki -wysmarowanej wcześniej masłem i obsypanej mąką- i wstawiłam do piekarnika- zimnego, niepracującego- na ok. 8 godzin. po upływie tego czasu na powierzchni ciasta było dużo bąbelków i ciasto wyraźnie podniosło poziom. wyjęłam z piekarnika na czas rozgrzania go do 190 stopni, po czym piekłam 45 minut. po upieczeniu należy chleb od razu wyjąć z blaszki/ łatwo wychodzi/ i wystudzić na kratce... a następnie zajadać :) np w postaci kanapek z pietruszkowym pesto... ale o tym innym razem.























resztę zakwasu przechowujemy w lodówce w szklanym naczyniu pod przykryciem.
do tego momentu doszłam... co robić gdy chcemy upiec następny chleb i jak dokarmiać zakwas napiszę już za kilka dni, po upieczeniu kolejnego chleba. oczywiście będę rozwijać temat, ten chleb to dopiero początek :)


poniedziałek, 14 października 2013

Bliskowschodnia uczta

udało mi się wreszcie przygotować na bliskowschodnią ucztę coś więcej niż  hummus :)
nazwałam ją bliskowschodnią ze względu na charakter spożywania: kawałek chleba, którym nabiera się różne pasty , moczy w oliwie... a także dlatego, że dominuje tu klimat Turcji i Libanu, przełamany odrobiną Italii.
wszystkie elementy uczty bardzo do siebie pasują, pysznie smakują spożywane na przemian.























po pierwsze Paryka
podawałam już ten przepis, więc nie będę powtarzać
jedynie przypominam bo to typowo jesienna potrawa, o tej porze roku obowiązkowa




























po drugie - Bakłażan w jogurcie
jest to danie odkryte w Tureckiej knajpie, które doskonale udało mi się odtworzyć w domu.
na początek należy postąpić z bakłażanem standardowo: pokroić na plastry grubości 1 cm, posolić, odstawić na kilka minut.
następnie ja opłukuję bakłażana, osuszam i smażę na patelni z odrobiną oliwy.
usmażone z każdej strony plastry kroję na mniejsze kawałki.
w naczyniu, w którym będę chłodzić danie mieszam jogurt typu greckiego-koniecznie- z czosnkiem, solą, posiekaną natką pietruszki i odrobiną pieprzu oraz soku z cytryny. dodaję do tego bakłażana, mieszam i chłodzę.
SKŁADNIKI:
- 1 średni bakłażan
- 1 jogurt typu greckiego ok. 300 g
- 1 spory ząbek czosnku, zgnieciony
- drobno posiekana natka pietruszki
- szczypta soli i pieprzu
- łyżeczka soku z cytryny




























po trzecie - Pasta z papryki i orzechów laskowych, o której pisałam w poprzednim poście

i po czwarte - Pasta z pieczonego bakłażana znana też pod takimi nazwami jak Baba Ganoush czy Mutabal. ja robię zwykle wg tego przepisu:
SKŁADNIKI:
- 1 duży bakłażan/ lub 2 małe/ upieczony w piekarniku /30 min w 180 stopniach/ bez skóry
- 1 spory ząbek czosnku
- 2 pełne łyżeczki pasty tahini
- sok z połowy cytryny
- sól
- oliwa
- natka pietruszki/ drobno posiekana
wszystko miksuję niedbale blenderem.

do tego zrobiłam Focaccię wg przepisu Marty z Jadłonomii
z tym, że zamiast kurek dodałam zeszkloną w plastrach cebulkę








JADŁONOMIA

od kiedy odkryłam JADŁONOMIĘ - co było kilkanaście tygodni temu - jestem nią nieustannie zafascynowana. jest to blog wegetariański, ostatnio nawet wegański. wszystkie dania , jakie zrobiłam wg przepisów Marty lub wybranych przez Nią wyszły znakomicie. wszystkie, które do tej pory wypróbowałam weszły na stałe do mojego jadłospisu :) i próbuję dalej, zupełnie nie mam ochoty przestawać. moja aktywność kulinarna została całkowicie zdominowana przez Jadłonomię. polecam wszystkim... jak świat szeroki !



























na dobre zaczęło się od Pasty z pieczonej papryki i orzechów laskowych, która od pierwszego zmiksowania skradła moją duszę i serce; od sierpnia robiłam ją ze 20 razy. jest przepyszna- słodka, pikantna, połączenie papryki i orzechów laskowych jest uzależniające.wprost nie umiem bez niej przetrwać tygodnia.






















moim numerem dwa aktualnie jest Zielona musaka
zawsze uwielbiałam musakę, więc pozostało mi uczucie straty odkąd przestałam jeść mięso... odkrycie tego przepisu przywróciło musakę do mojego życia !!! przepis jest doskonały.


absolutnym hitem są wegeburgery z kaszy jaglanej. po wypróbowaniu tego przepisu, robiłam na jego podstawie najróżniejsze wersje burgerów z jaglanej. między innymi taki, w którym marchewkę zastąpiłam startą cukinią, czerwoną cebulę białą a kolendrę koprem... wszystkie wersje były świetne, ale oryginalna zdecydowanie najlepsza. tu zdjęcie z mojej wersji, w zieleni:




























wspaniałym daniem na wynos jest Pęczak z dynią i pieczoną papryką
ja w ogóle szaleję o tej porze roku na punkcie pieczonej papryki, więc wypróbowuję wszystkie dania, w których się pojawia... i piekę na okrągło.


























w ubiegłym tygodniu wieczorami gotowałam keczup łagodny
sprawa pracochłonna ale totalnie warta zachodu, zarówno efekt jak i zapachy w trakcie przyrządzania.
na najbliższe dni także mam plany związane z Jadłonomią; jak na razie jest to dla mnie studnia bez dna, w której ochoczo się zanurzam.
i bardzo chciałam podzielić się tym ze światem.

http://www.jadlonomia.com/

czwartek, 25 lipca 2013

po libańsku

dziś o hummusie. i sałatce narodowej.
jako fanka knajp libańskich- a szczególnie libańskich przystawek- zawsze jestem oczarowana kiedy na stół wkraczają przeróżne miseczki z pastami, sałatkami, serami... i świeżym chlebem pita. przy takim stole można siedzieć bez końca... jeść, rozmawiać, popijać miętową herbatę... idealnie.

























wiele razy postanawiałam stworzyć ten klimat w domu, ale sprawa jest bardzo pracochłonna- zawartość każdej miseczki trzeba stworzyć od podstaw... więc zwykle kończy się na zminimalizowanej wersji libańskiej uczty czyli : hummus + sałatka narodowa z natki pietruszki. zestaw doskonały



























na hummus przepisów jest cała masa. składniki wszędzie są takie same, różnice tkwią w proporcjach.
tu liczy się praktyka, trzeba zrobić hummus kilka razy aby trafić na swoje proporcje. ja polecam tak:
- ciecierzyca gotowana - 2 szklanki
- oliwa - 3 łyżki
- ząbek czosnku - sztuk 1
- sok z cytryny - pół soczystej cytryny, czasem trochę więcej
- sól
- pół szklanki wody
- ziarna sezamu- 5 łyżek

po pierwsze: nie uznaję ciecierzycy z puszki. jestem na etapie eliminowania strączkowych puszkowych. w ogóle jestem na etapie eliminowania z jadłospisu produktów przetworzonych.
ziarna ciecierzycy namoczone na noc, potem ugotowane do miękkości bez soli są przepyszne. o niebo lepsze od tych rozmiękłych, solonych z puszki. warto się nieco potrudzić.
po drugie: niezbędnym elementem hummusu jest pasta z prażonych ziaren sezamu - tahini. można kupić gotową, ale zalecam zrobienie jej samemu, zwłaszcza że sprawa jest bardzo prosta.
otóż ziarna sezamu prażymy na suchej patelni a następnie miksujemy na papkę blenderem dodając pod koniec miksowania łyżkę oliwy. jest to pierwszy etap produkcji hummusu.
w kolejnym etapie dodajemy resztę składników i miksujemy na gładką masę. i gotowe.
woda jest po to aby nadać masie lekką konsystencję, więc należy dodawać stopniowo w czasie miksowania.
























do tego genialna sałatka z natki pietruszki, łączymy ze sobą:
- potężny pęk natki pietruszki- posiekanej drobno
- pół małej cebuli - posiekanej drobno
- pół pomidora- posiekanego drobno
- sok z połówki cytryny






















chciałabym się jeszcze nauczyć wypiekać pitę, ale to już wyższa szkoła jazdy.

te dwie pozycje niech będą zapowiedzią prawdziwej dużej libańskiej uczty, która przydarzy się wkrótce