niedziela, 29 kwietnia 2012

najlepszy wymiar grilowania. bez użycia mięsa.

zwykle w wydłużone majowe weekendy uciekamy gdzieś odkrywać... a tym razem wylądowaliśmy zaszyci w domu rodzinnym. cel: opieka nad babcią. aby odkrywać mogli rodzice.i dobrze!
a nawet wprost genialnie. wylegujemy wolny czas. głowy odpoczywają. przez najbliższy tydzień będziemy oddawać się wyłącznie beztroskim przyjemnościom. które będą rozmaite.
zaczęliśmy już wczoraj. grilem w ciepły wieczór, przyrządzonym przez moją siostrę i jej -wykręconego kulinarnie i nie tylko- męża... fotografii nie ma, a szkoda.
nie ma- bo zbyt mocno byłam pochłonięta tym co tu-i-teraz ...
szkoda - bo było niezwykle efektownie, zdjęcia by to utrwaliły bez zbędnych słów. no ale jak nie ma to nie ma. jest za to wspomnienie w zakamarkach pamięci, zamglone białym zimnym winem. i teraz zamierzam nadać mu- temu wspomnieniu -  pisemną formę tworząc scenariusz wczorajszej kolacji.
na miejsce - czyli naszą ulubioną altanę na tyłach domu- dotarliśmy wprost z rowerowej wyprawy polami i lasami. podczas gdy nasz kulinarny wykręt organizował składniki do ugrilowania, zostało rozpieczętowane zimne wino a na stół wkroczył świeży chleb, młynek z solą z ziołami i oliwa - idealny zestaw do zaspokojenia pierwszego głodu... potem zjawiły się zielone oliwki w oliwie z czosnkiem, suszone pomidory... a żar był już prawie gotowy do przyjęcia cukinii, bakłażanów i pomidorów... tajemnicą pysznych smaków była żeliwna taca, dobrze rozgrzana, dzięki której wszystko zyskiwało idealną miękkość i przypieczoność... i tak, po kolei na talerzach lądowały; cukinia pokrojona wzdłuż, grilowana z dodatkiem oliwy i ziół, najpyszniejszy jaki w życiu jadłam (słowo daję, bez ściemy, był niezwyczajny!) bakłażan, krojony również wzdłuż, przyrządzony tak jak cukinia... a po wylądowaniu na talerzu skropiony oliwą i balsamico smakował nieziemsko... następnie połówki pomidorów ze świeżą bazylią; oczywiście również z grila zdjęte... to wszystko to były tylko i aż przystawki. głównym bohaterem był pstrąg, wcześniej nafaszerowany ziołami, masłem i cytryną, pieczony w folii..... na samo wspomnienie podnosi mi się ciśnienie... na koniec jeszcze po połówce cykorii. tu się zatrzymam na moment gdyż to była dla mnie nowość. cykorię należy przekroić na pół i grilować z obu stron, aż będzie miękka. na talerzu skropić oliwą  i balsamico. w takim stanie jest przepyszna.
czy w międzyczasie ktokolwiek zatęsknił za kawałkiem czerwonej karkówki?
mi już dawno grilowanie przestało kojarzyć się ze sztuką mięsa, świat warzyw jest przebogaty we wszelaką różnorodność. warto ją odkrywać, bo daje nieskończenie wiele wrażeń.
wiosna rządzi!




sobota, 21 kwietnia 2012

własnoręcznie gnieciony makaron. ze szpinakiem



odkąd pierwszy raz zrobiłam sama makaron jakiś czas temu zainspirowana pewnym Włoskim obiadem, plastikowe worki z gotowymi sucharami odeszły z mojego świata
i to chyba na dobre
bo makaron własnoręcznie wykonywany jest nieporównywalnie pyszniejszy
i gdy się już ma tę świadomość, trudno jest się zadowolić gotowcem
zwłaszcza że przygotowanie samodzielne makaronu wcale nie jest nielada wyzwaniem lub też czymś strasznie trudnym i odstraszającym... tak na dobrą sprawę można zagnieść ciasto szybciorem , w ilości czasu potrzebnej do ugotowania gara wody ... wszystko zależy od osobistego nastawienia
według mojego nastawienia proces tworzenia jest bardzo zwinny: mąka na stół, na nią szczypta soli, lub dwie, formuję dół w mące, do którego wbijam jajka, na początku rozbijam je trzepaczką, powoli łączą się z mąką, a gdy trzepaczka zaczyna chodzić ciężko gnieść zaczynają dłonie, które gniotą całość do momentu uzyskania jednolitej jędrnej masy, którą następnie wałkuję.... czasem bardzo cienko, czasem grubiej... a potem kroję okrągłym nożykiem do krojenia pizzy... najbardziej lubię grube wstęgi, kroję je niedbale, krzywo, jak wyjdzie... a one zawsze wychodzą śliczne
























wstążki wrzuca się do wody gotującej się, posolonej... i gotuje się ok. 15 minut /czas gotowania należy dostosować do grubości wstążki/
co prawda, odkąd zaczęłam gnieść makaron sama, jemy go rzadziej ... ale za to z wielkim smakiem
różne są szkoły; ja skorzystałam z trzech składników: mąka+szczypta soli+ jajka całe
w proporcjach: 2 szklanki mąki+ 3 jajka
tym razem  na próbę dodałam pół szklanki mąki razowej i był to świetny pomysł, zarówno pod kątem wizualnym jak i smakowym

... czasem następuje konieczność dodania odrobiny wody letniej podczas gniecenia, czego nie trzeba się bać. może się zdarzyć że jajka są małe i ciasto wychodzi suchawe;  należy wtedy podlać je potrzebną odrobiną letniej wody

jako towarzysz makaronu występuje szpinak
u mnie często mrożony, przygotowywany w niezwykle prosty sposób:
posiekana cebulka ląduje na patelni z oliwą, gdy się zeszkli dodaję szpinak, solę, pieprzę, czekam aż odmrozi się pod przykryciem, a potem tylko odrobina lekkiej śmietany lub jogurtu, i na koniec tuż przed zdjęciem z ognia wyciskam czosnek, mieszam i gotowe!